O Airbnb pisałam już kiedyś w kontekście noclegów. Moje podejście się nie zmieniło, nadal uważam ten serwis za jeden z najlepszych do rezerwacji miejsc do spania na świecie. Regularnie z niego korzystam i dotychczas nie miałam żadnych problemów. Ostatnimi czasy pojawiła się tam dodatkowa opcja – możliwość rezerwacji lokalnych wycieczek. Nie mogliśmy odmówić sobie okazji do przetestowania i tego rozwiązania.
Zdecydowaliśmy się na małe testy podczas ostatniego wyjazdu do Japonii. Wybór padł na Kyoto, które chcieliśmy zobaczyć z perspektywy bardziej lokalnej. Po przejrzeniu szeregu oferowanych wycieczek zdecydowaliśmy się na ofertę „Explore Kyoto via bike and have dinner”. Dlaczego? Zależało nam na tym, żeby nie tylko odwiedzić istotne atrakcje turystyczne, ale również spróbować lokalnej kuchni. Rower wydawał się przyjemnym sposobem transportu, a Yuki (gospodarz) miał na Airbnb naprawdę dobre opinie. W ten oto sposób zarezerwowaliśmy atrakcję, która miała nam zająć całe popołudnie w Kyoto.
Rezerwacja i płatność na Airbnb
Rezerwacji, podobnie jak płatności, dokonaliśmy bezpośrednio na stronie Airbnb. Po opłaceniu atrakcji dostaliśmy od gospodarza prywatną wiadomość z podziękowaniem za wybór właśnie jego oferty. Podesłał nam także szczegóły opisujące zbiórkę (miejsce, godzina) oraz wskazówki dotyczące dojazdu. W wiadomości na Airbnb zamieszczona była jednocześnie informacja o zmianach w planie na wypadek ulewy.
Myoshinji Temple w Kyoto
Wycieczkę rozpoczęliśmy pod restauracją należącą do rodziców naszego gospodarza. Każdy dostał rower (może nie pierwszej nowości, ale sprawny) i ruszyliśmy do pierwszej atrakcji. Udaliśmy się do Myoshinji Temple, jednego z największych w Japonii buddyjskich kompleksów świątynnych. Po dotarciu na teren świątynny każdy z nas w ramach ceny wycieczki dostał bilet wstępu do Taizo-in, niewielkiej świątyni otoczonej ogrodem zen. Mogliśmy podziwiać wnętrze prawdziwego pawilonu herbacianego, kamienny ogród Yin Yang, a także 600-letni obraz Hyonenzu namalowany przez mistrza Zen, Josetsu.
Następnie udaliśmy się do głównego budynku, przy którym znajdował się kolejny kamienny ogród. Co mnie zastanowiło, to dwa kopczyki ziemi, umieszczone w tym miejscu. Jak się dowiedzieliśmy, te kopczyki mają stanowić barierę dla złych duchów, które chciałby rozproszyć osobę medytującą.
Ceremonia picia herbaty
Ponownie wskoczyliśmy na rowery i podjechaliśmy do pawilonu herbacianego Keishunin. Na miejscu Yuki zaprezentował nam, w jaki sposób wygląda japońska ceremonia picia zielonej herbaty. Każdy z nas dostał swoją własną czarkę parującego napoju, a do tego pyszne ciasteczko (na tyle dobre, że kupiliśmy całą paczkę, kiedy znaleźliśmy takie w Arashiyama). Następnie mieliśmy chwilę na spacer po okolicznym ogrodzie, po czym udaliśmy się do kolejnego ważnego punktu na trasie.
Ryoanji Temple i kamienny ogród zen
Miejsce, do którego zostaliśmy zabrani, to świątynia Ryoanji. Zbudowana została w roku 1450 jako centrum treningu zen. W roku 1499 odbudowano ją po pożarze podczas wojny Onin. Ryoanji znana jest przede wszystkim z kamiennego ogrodu w stylu zen, składającego się z 15 kamieni. Podobno dostrzeżenie wszystkich 15 sztuk jest znakiem wysokiej przenikliwości umysłu i inteligencji. Jeśli odwiedzicie to miejsce, polecam spróbować, a jeśli już naprawdę nie będziecie w stanie ich zauważyć, nieopodal znajduje się makieta. Co ciekawe, kamienie ułożone są w ten sposób, że od góry układ przypomina kształtem symbol serca oraz rozumu. Przy świątyni znajduje się sporych rozmiarów staw, warto więc poświęcić chwilę na spokojny spacer po okolicy.
Kinkakuji – złoty pawilon w Kyoto
Na tę atrakcję czekałam od początku wycieczki. O pawilonie pokrywanym autentycznym złotem czytałam już przed wyjazdem do Japonii. Na miejsce dotarliśmy około 16.00, czyli godzinę przed zamknięciem. I było to strzał w dziesiątkę! W Internecie naczytałam się, że jest to szczególnie popularna w Kyoto atrakcja i zwykle są tam tłumy. Dodatkowo my trafiliśmy tam w trakcie dni wolnych, czyli Golden Week. Udało się nam jednak wstrzelić w odpowiedni moment, kiedy na terenie świątyni znajdowała się zaledwie garstka odwiedzających. Pawilon robił niesamowite wrażenie, szczególnie że dotarliśmy na miejsce w czasie tzw. golden hour. Słońce było delikatne i równomiernie oświetlało złoty pawilon.
Kinkakuji to świątynia zen, która pierwotnie pełniła funkcję rezydencji szoguna Ashikaga Yoshimitsu. W miejsce kultu przekształcona została dopiero po jego śmierci w roku 1408. Budowla niestety płonęła wielokrotnie, w związku z czym w obecnej formie odbudowana została dopiero w roku 1955. Jak wytłumaczył nam Yuki, co miesiąc uzupełnia się na pawilonie brakujące warstwy prawdziwego złota. Czy to się opłaca? Zważywszy na to, że każdego dnia miejsce to odwiedza nawet milion osób, a każda z nich musi kupić bilet wstępu, na pewno nikt nie jest na tej inwestycji stratny.
Szkoła gejsz
Po zwiedzaniu Kinkakuji ponownie wsiedliśmy na rowery i udaliśmy się w okolicę, gdzie znajduje się znana szkoła dla maiko, czyli aspirujących gejsz. Podobno zawód gejszy, choć kiedyś stanowił marzenie wielu dziewcząt, obecnie traci na popularności. Aby zachęcić do szkolenia w tym kierunku, zezwolono już nawet na zaprzestanie bycia gejszą w momencie znalezienia kandydata na męża. Podobno w tym miejscu można od czasu do czasu zauważyć gejsze wsiadające do taksówek, niestety nam się to nie udało.
5-daniowa kolacja w ramach atrakcji Airbnb
Po 6 godzinach zwiedzania, chodzenia i pedałowania, wróciliśmy do początkowego punktu wycieczki. Nadszedł czas na tradycyjną japońską kolację w restauracji rodziców naszego gospodarza. Jedzenia było mnóstwo i co chwilę pojawiały się nowe potrawy. Łącznie zjedliśmy 5 różnych dań, a ich cena zwarta była w opłacie za wycieczkę. Na początku dostaliśmy talerzyk z różnymi przystawkami na zimno. Następnie na naszych oczach właścicielka usmażyła okonomiyaki, czyli placki smakujące jak połączenie naleśnika z pizzą. Później przyszła kolej na ramen, po czym każdy z nas dostał wybrane dane główne. W moim przypadku była to tempura, czyli warzywa i krewetki w panierce. Nie mogło zabraknąć deseru z sezonowymi truskawkami. Jedzenie było pyszne, a ja dawno nie wróciłam z żadnego zwiedzania tak objedzona.
Czy było warto skorzystać z atrakcji na Airbnb?
Zdecydowanie tak! Podczas wycieczki odwiedziliśmy wiele miejsc, do których sama bym nie trafiła. Dużym plusem była także możliwość podpytania Yuki o różne aspekty kulturowe oraz znaczenie poszczególnych elementów w odwiedzanych miejscach. Co więcej, w cenę były wliczone wejściówki do poszczególnych świątyń (za około 1000 jenów) oraz 5-daniowa kolacja, za którą w Japonii musielibyśmy zapłacić co najmniej 100 zł od osoby. Wycieczka była również świetną okazją do poznania ludzi z innych krajów, w naszej grupie mieliśmy bowiem 2 osoby z Wielkiej Brytanii oraz 3 z Ameryki.